21 lipca 2011

Tenisowe brednie cz. 1

Powoli przestaję widzieć sens w robieniu tzw. "prasówki tenisowej". Nie dość, że informacje we wszystkich serwisach w 90% ograniczają się do "przeklejek" z PAP-u, to jeszcze dziennikarze odpowiedzialni za tenis w Polskiej Agencji Prasowej wprowadzają ludzi w błąd... i nikt ich nie poprawia. Choć może lepiej, że się za ulepszanie nie biorą, bo na Onecie nie rozróżniają Venus i Sereny, a to już spore osiągnięcie.
Tak oto dziś wszędzie można przeczytać tekst o listach zgłoszeń do US Open, którego główną bohaterką jest korzystająca z "zamrożonego rankingu", powracająca po kontuzji stopy, Serena Williams. I nie byłoby tej notki na blogu, gdyby nie padło zdanie: "To znaczy, że w Nowym Jorku będzie najwyżej rozstawiona w drabince.". Czyżby? Góra pół minuty przy pomocy Google zajęło mi znalezienie potwierdzenia, że wcale tak nie będzie:
A skąd wiedziałam, że coś jest nie tak? Nie, nie czytam namiętnie regulaminów, by znać wszelkie zasady. Po prostu INTERESUJĘ SIĘ tym sportem, a nie tak długi czas temu Juan Martin del Potro był w podobnej sytuacji, co Serena Williams i nie został rozstawiony, mimo iż przed kontuzją był w Top10. Wniosek: lista zgłoszeń, a lista z rozstawieniem to oddzielne sprawy.
Nie mam złudzeń, to nie był wypadek przy pracy, takie błędy się zdarzały i będą zdarzać, więc nowy cykl blogowy "Tenisowe brednie" uważam za otwarty. Strzeżcie się, drodzy tenisowi dziennikarze ;)

1 komentarz:

  1. Dzisiaj dużo dropshotów nie był, był raczej mur od którego odbijały się piłeczki Petkovic, ale chyba jesteś zadowolona, :)

    OdpowiedzUsuń